I w ten oto sposób przybył do mnie prosto ze szczecińskiego schroniska Fuks o siwej mordzie.
Tą siwizną chłopak mnie zmylił bo w ostatecznym rozrachunku okazało się, ze wcale nie jest taki stary za jakiego go uważałam i wcale, ale to wcale nie jest niemrawy jakim miał być.
W ten oto sposób stałam się właścicielką malego, aktywnego agresora, z którym sobie rady nie dawałam.
Zaczęłam szukać jakiegoś sposobu na ogarnięcie psa i tak trafiłam na agility, co było strzałem w dziesiątke.
W międzyczasie rozpoczęła sie intensywna resocjalizacja Fuksowatego i teraz mam całkiem fajnego kudłacza, którego praktycznie jestem w stanie zabrać wszędzie i pracować z nim w każdym miejscu oraz w każdych warunkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz