poniedziałek, 28 listopada 2011

Obi ;)

Nie we wszystkim musi być Astowa genialna ;) Obi to jest to co traktujemy z wielkim przymrużeniem oka ;)
Ot poprostu fajna zabawa i zabijanie spacerowego czasu ;p







wtorek, 22 listopada 2011

Idealnie



Idealny, wprost fenomenalny, pierwszorzedny, doskonały.... Tak można określić nasz dzisiejszy frisbowy trening.
Do tego, że suka mnie codziennie pozytywnie zaskakuje przyzwyczaić się nie da. Za każdym razem popadam w wielką euforię i w niesamowity zachwyt nad As.
Z dnia na dzień dziewczynka jest coraz lepsza, i aż się boję myśleć jaka rewelacyjna by była jakby posiadała bardziej ogarniętego człowieka. Niestety skazana jest tylko na mnie.
Jako, że dziewczyna jest już dorosła jakiś czas temu rozpoczęłyśmy vaulty. W końcu zaczęła robić mi je pewnie. W ogóle nie ma oporów przed kontaktem z moim ciałem. I pięknie dyski łapie. Wprost perfekcyjny pies.
 


Idealna jest też nasza okolica spacerowa. Puszcza Bukowa, lasy, pola, jezioro, mnóstwo strumyczków. Normalnie aż chce się chodzić z psami. A jest gdzie. I jest z czym chodzić.



W ogóle psy mam idealne ;) I dzięki temu wszystko wydaje mi się idealne.



niedziela, 20 listopada 2011

Je je jesień! ;p



Niby zwykła ta jesień, a jednak inna niż pozostałe.
Przede wszystkim nie pada deszcz, nie jest mokro, wilgotno, błotniście i wietrznie. Można iść z kundlami na spacer i wrócić z niego jak człowiek, bez uwalonej błotem kurtki, twarzy i różnych części ciała.  A ponadto mam dorosłego bordera! Odczuwam to ostatnimi czasy bardzo dogłębnie. Wiem czego mogę się po suce spodziewać. Fajnie nam się razem pracuje. Z dnia na dzień coraz lepiej. Przede wszystkim As nie jest już taka roztrzepana. Pracuje w skupieniu i jest coraz dokładniejsza. Nie robi już tysiąca rzeczy na sekundę, lecz najpierw pomyśli i zastanowi się nad tym czego oczekuję od  niej.


No i bardzo sympatycznie żyje się nam na codzień. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jeszcze miesiąc temu miałam w domu nieogarniętą młodzież, a teraz posiadam sukę. O takim psie marzyłam, ale rzeczywistość jest znacznie lepsza niż marzenia ;)

   Fuksiński również w formie, jak na swoje lata, wciąż lata za piłką jak szalony I rozpoczął chłopak edukację slalomową - czas najwyższy na ten slalom nastał. Bycie agilitowym burkiem zobowiązuje.





niedziela, 9 października 2011

Co psy robią w wybory ?



Od tygodnia mamy niestety prawdziwa październikową pogodę. Wietrznie w tym Szczecinie jest, mokro i w ogóle nieprzyjemnie. Chociaż dzisiejszego dnia pogoda nas milo zaskoczyła. Słoneczko świeciło, wiatru nie było i bez kurtki dało sie po dworze chodzić. Cała trójeczka kundli wiec załapały się na fajny spacerek, i na jeszcze fajniejsze zdjęcia :)

Astowa jak zawsze na wszystkich zdjęciach wygląda na niezbyt ogarniętą sukę, taką, która inteligencją nie grzeszy.









Negrowa na fotkach wychodziła już lepiej , przebłyski inteligencji w jej spojrzeniu są na zdjęciach dostrzegalne. Chociaż może i nie?:p




Fuksio przy dziewczynach sprawia wrażenie bardzo inteligentnego i ogarniętego pieska ;)





Na spacerku co poniektóre geniusze frisbowały.


Grzecznie warowały i przy okazji pięknie pozowały:




I za piłeczką ganiały:

A co niektóre to DOSŁOWNIE latały :D










piątek, 7 października 2011

Dwa psy to za mało, więc mamy trzeciego ;)

Od ponad dwóch tygodni, mieszkamy z tą oto panną :




Panna niestety nie moja , a szkoda bo jest całkiem sympatycznym labkiem. Wady jednak ma, a największą z nich jest jej niechęć do porannego wstawania. Pierwszy raz spotkałam się z psem, którego trzeba prosić, żeby rano wstał z łózka i przymusem wyciągać na spacer.
Kundle dogadują sie w miarę okej. Fuks ma powiększone stado w dupie i sprawia wrażenie jakby nie zauważał, że cokolwiek sie zmieniło. Asta jest mniej aspołeczna i zdarza jej się z Negrową bawić.






Chociaż patrząc na to zdjęcie, to jednak wydaje mi sie, że duet jest tylko jeden - agilitowa Astunia i równie fajnie agilitowy Fuks.


  O trio mowy jeszcze nie ma. Lecz kiedyś nadejdzie ten czas

niedziela, 11 września 2011

Dobry człowiek ze mnie ;)

Od wczorajszego  wieczoru mam pod klatką amanta, a raczej As ma. Kawaler jest mały, chudy, bury i tchórzliwy. On by bardzo chciał, ale boi sie mnie, Fuksia i w ogóle całego świata, nie zbliża się do nas nawet na 5 metrów. Wydaję mi się sympatyczny. Biedak pewnie zdaje sobie sprawę z tego, że nie odważy sie podejść, ale wytrwale czeka. Żal mi go potwornie. Wystawiłam mu nawet miskę z wodą, bo upał dziś mieliśmy i nie mogłam patrzeć na tego kajtka leżącego cały dzień na słońcu. Dobry serce mam ;) Jedzenia mu nie dałam, bo to by była lekka przesada, no i żyję nadzieją, że jak chłopak zgłodnieje to sobie pójdzie.
Astowa szwy ma już zdjęte, ale wciąż łapa nie wygląda rewelacyjnie, tzn ma jeszcze zdartą poduszkę. Dziewczyna mi jednak jakoś wybitnie nie kuleje, więc dziś wybraliśmy się na spokojny, ale za to uż dłuższy spacerek. Nawet pozwoliłam jej się chwilkę w jeziorze popluskać, czego pewnie robić nie powinnam bo po pierwsze ta łapa,  a po drugie cieczka, a moczenie kuperka w naszym przydomowym jeziorku jakieś mega higieniczne nie jest. Ale nie miałam serca jej z tej wody wywalać.
 Cieczkkująca zaskakuje mnie pozytywnie. Po pierwsze słucha sie tak samo jak zazwyczaj. Zadnych zmian w jej zachowaniu nie zauważyłam. Pracuje też cudownie. Po prostu uwielbiam tego psa.
Od jakiegoś czasu robie z kundlami elementy obi. A przynajmniej sie staram, żeby to jakoś wylądało. Obi nie jest naszym priorytetem i sposobem na życie, ale zaczyna podobać mi się ta zabawa. Szczeolnie z kontuzowanymi psami , bądz kiedy na dworze jest skwar niemiłosierny,
Fuksowaty zdecydowanie w tych naszych ćwiczeniach jest prymusem. Zawsze dokładny, pracuje z entuzjazmem i chęcią, za dużo nie kombinuje. Bardzo przyjemnie mi się z nim pracue. Z As już tak łłłatwo nie jest. Chęci dziewczyna ma, rozumek swój też i inteligencję borderową, a ja wiedzę i umiejętności mizerne. Młoda kombinuje okropnie. W dodatku w momencie dopracowania jakieos jednego elementu, sypie sie nam inny. W każdym badz razie wesoło jest.

sobota, 10 września 2011

Cieczkujące i niewybiegane pieski.

Cieczkujący piesek jest właściwie  tylko jeden. Fuksio nie cieczkuje z oczywistych powodów. Niewybieganie za to są pieski w ilościach dwóch. Asta koszmarnie rozcięła sobie łapę, więc wynikiem tego jest ograniczenie jej ruchu. My tzn. Fuksowaty i ja solidaryzujemy się z cierpiącym borderem i na dluższcze spacerki bez Asty nie chodzimy. Za to milo spędzamy czas na siedząc na dworze i obserwując poruszające sie na wietrze zdzbła trawki, listki, pomykające po niebie z zawrotną prędkością chmurki czyli kontemplujemy przyrodę - PASJONUJĄCE ;) Nic nie uszczęśliwia człowiekeka i psa jak aktywny spacer ;) Wynikiem biernego przyglądania się owej przyrodzie są zjedzone kapcie, porozwalane śmieci i inne w podobnym stylu ciekawe obrazki. Kto jest ich twórca nie wnikam. Stawiam, ze każdy z burków ma coś na sumieniu. 
Wracając do tematu cieczkującej Astowej, to suka przegina. Przed cieczką nasłuchałam się mądrości jak to suka sama sprząta po sobie. Otóż As jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Okropny z niej brudas. Z tym , ze tam gdzie lezy to zostawia cudowne, czerwone  plamki jestem w stanie zaakceptować. Uważam, ze jednak lekką przesadą jest konieczność prania psa parę razy dziennie, bo dziewczynka potrafi sobie łapki i ogon krwią wyświnić. 

sobota, 20 sierpnia 2011

Fuksio histerykiem. i Astowej nowa pasja

Wczoraj Fuks był umierający i zegnal się ze światem, a już na pewno ze swoją łapa. Chłopak rozciąl sobie kończyne. Rana niewielka ale cierpial okropnie. Był w tak złym stanie, że nie mógł o wlasnych siłach wskoczyc na łozko i wymagal wnoszenia go. sypiał wyłącznie na poduszce. Rozczulał się nad sobą okropnie, co nie przeszkadzało mu na spacerze ganiać z Astową. W domu w dalszym ciągu był umierający. Ubaw z niego miałam niesamowity.
Dziś już chłopak zapomniał o przykrym zdarzeniu i przestał bawić się w aktorstwo.
A szkoda, bo w tym jest dobry i bardzo słodki oraz rozczulający.

Wraz z Astową korzystamy z ostatnich dni lata i pierwszych słoneczych. Codziennie bywamy nad jeziorem i treujemy skoki z pomostu. Całkiem fajnie jej to wychodzi, ku uciesze wszystkich odpoczywających nad jeziorem. Nawet dziewczyna załapala sie na filmik krecony komorka;p .

niedziela, 14 sierpnia 2011

O lodówce! i o młodniejącym Sztruksie :) i o strefach :)

O lodówce słów kilka. no cóż Asta nauczyła się otwierać lodówkę! Że drzwi otwiera skacząc na klamkę to już sie przyzwyczaiłam, ale lodówka to już lekka przesada! Bezczelna się małpa robi! Ten pocede będzie trzeba ukrócić.


A co u Fuksia ? Młodnieje mi chłopak :)
Agilitowo fajnie pomyka, całymi dniami molestuje mnie piłką, na spacerach daje czadu i twardo dotrzymuje kroku Astowej, również w psich gonitwach  jak i zapasach. Cholernie cieszy mnie ta zmiana , bo od roku nie widzialam go w tak fajnej kondycji fizycznej , a przede wszystkim psychicznej. Normalnie mam w domu kudłata kupkę energii i pozytywnego nastawienia do świata! Ba! Chlopak zaciesza się nawet na widok naszych sąsiadów czego nigdy nie robił! Skąd ta zmiana? W sumie sama chciałabym wiedzieć :)

Jeśli chodzi o strefy , to pochwałić sie chciałam. Strefy zrobione na schodach, deskach , podjazdach na wózki. plus Asta widziała w swoim życiu kładkę dwa razy na oczy . Drugie spotkanie z kładką i mam psa pięknie pomykającego po kładce, pewnie i w miarę szybko i przede wszystkim w  pięknym stylu zaliczoną strefę!!!!! 
Powtórka ćwiczenia i efekt ten sam!!! Przyznam sie bez bicia, że na ten moment  normalnie puchnę z dumy i mam nadzieję, że tych naszych pięknych stref nie uda mi się zepsuć.

Całkiem fajnie mieć genialnego psa


czwartek, 28 lipca 2011

Komunikacja międzygatunkowa

A dokladnie pies i człowiek, Asta i ja.
Oj komunikacja między nami jest, szczególnie od strony suki.
Godzina 5 rano , deszcz leje, a piesek ujada pod drzwiami. Czyżby suka chciała na dwór wyjść?
Nakazuje zamknąć się psu. Grzeczny zwierz się zamyka. Mija parę minut i mam psa nad swoją twarzą z butem w zębach. Zabieram adidasa, karzę suce iść spać. Asta idzie się położyć. Gdzie ? Do łóżka.  Przy okazji depcząc mnie, przygniatając Fuksa, ściągając ze mnie kołdrę. Uroczo. Próbuję spać dalej - z suką na moich plecach. Grzeczny pies zapomniał już, że miał sie zamknąć i jęczy mi , tym razem prosto nad uchem, w dodatku podgryza włosy. Już nie chce mi się spać. Dziewczyna postawiła na swoim . Był spacer o 5 rano w strugach deszczu.

wtorek, 26 lipca 2011

Las, woda i Haker w Szczecinie ;p


Całkiem sympatyczny spacerek to był. Asta szalała z Hakerem. Fuksio obsikiwał wszystkie krzaczki. Aga z politowaniem patrzyła na mnie i na moją orientacje w terenie. 
W ostateczności doszliśmy tam gdzie chcieliśmy, a nawet udało nam się wrócić, bez zbytniej straty czasu na szukanie drogi powrotnej .
Kundle załapały się na parę fajnych fotek - a raczej As sie załapała bo zdecydwanie Aga wraz ze swoim aparatem  konsekwentne dyskryminowała chłopaków.












środa, 13 lipca 2011

Goleniowski weekend


Weekend spędzilimy w Goleniowie na seminarium z Olgą Majewską.
Jestem absolutnie zachwycona tym seminarium i samą Olgą.
 Mimo, że już jest środa to wciąż żyję weekendowymi wrażeniami.
Do domu wróciłam z wieloma przemyśleniami, z poszerzoną wiedzą , z planem działania na najbliższe tygodnie, z piękną opalenizną i padniętymi psami. I co najważniejsze z entuzjazmem do pracy
Pogoda dopisała aż za bardzo, upał był niemiłosierny.  Te ciężkie warunki  równoważyła obecność rzeki w pobliżu terenu, więc było gdzie zwodować psy.
Wodowali się też co niektórzy ludzcy desperaci i nawet brak stroju kąpielowego nie był tu przeszkodą.

W zajęciach uczestniczyła jedynie  Astowa , która radziła sobie znakomicie, w przeciwieństwie do pańci.
No cóż pańcia jest zdecydowanie za wolna dla borderowej wariatki, jaką Asta jest ;)
W dodatku  inteligencja  i konsekwencja bordera przewyższają pańciową  ineligencje , a przede wszystkim konsekwencje , więc border robi ze mną co chce . Czas to zmienić.

Olga pokazała nam masę ćwiczeń, które już wdrożyłam do stałego repertuaru spacerowego. . I już efekty przynoszą . Ooo!
Teraz z  niecierpliwością czekamy na moment kiedy Beata dorobi się regulowanych hopek :)
Fuksio  w zajęciach nie uczestniczył, ale obecny był i wkurzał wszystkich swoją obecnością i wstrętną kradzieżą cudzych piłek . 
I na koniec jeszcze parę zdjęć Astowej , zrobionych przez Klaudie i Agnieszke 




i

wtorek, 21 czerwca 2011

Pozytywnie


Pozytywnie nie zawsze znaczy najlepiej ;)
Ooo!
Przekonałam się o tym ostatnimi czasy nie raz .

To nie tak, że jestem zwolenniczką tresury , musztry i metod gestapowskich w szkoleniu psów. O nie!
Jestem przede wszystkim za jasnymi regułami stawianymi psu i za konsekwencją w wychowywaniu.
Nagradzaniem tego co jest zgodne z moimi oczekiwaniami.

Fuksio wychowywany był praktycznie tylko pozytywnie, a jedyna korektą jaką stosowałam do zdyscyplinowania kundla, czy zaznaczenia, że dane zachowanie mi się średnio podoba było słowo "Eee"
I działało!
Oduczenie gonienia rowerów, samochodów, dzieci na rolkach poszło wyjątkowo prosto, chociaż może i było to  długotrwałe i mozolne. Wystarczyło w Sztruksie wyrobić schemat - rowerzysta, motor, biegacz - spojrzenie na pańcię - szarpanie piłką.
Banalne!
W ten sposób rozwiązywaliśmy wszelkie problemy, które wychodziły w praniu. I tak się nam fajnie i przyjemnie żylo.

Co tu dużo mówić, ściemniać nie będę, Może i nie wydawało mi się, że jestem geniuszem szkoleniowym.....
Lecz z pewnościa ubzdurałam sobie, że bez problemu wychowam takie fajne zwierzątko, chętne do współpracy, które border collie się  zwie.

Aż tu nadszedł taki dzień, że pojawiła się w moim domu Asta :)

Wszystko było super, fajnie do momentu dopóki była małym słodkim papisiem. ,czyli gdzieś do jej 4  miesiąca życia.
Wtedy pojawiło się gonienie samochodów i innych szybko poruszających się obiektów. Problem był mi znany po wcześniejszych perypetiach z fuksinskim.
Tyle, że życie czasami zaskakuje ;) Mój bardzo łupowy, żarłoczny i nastawiony na współprace border collie, głeboko gdzieś miał wszelkie moje komendy oraz cudowny zestaw zabawkowo - jedzeniowy - tak w zestawieniu ogólnym. Walczyłam z tym jej idiotycznym zachowaniem długo. Raz pojawiało się światełko w tunelu, pózniej znikało...
Czasami mi  się nawet wydawało, że Astowa już jest w stanie pracować przy tak silnym dla niej rozproszeniu. No cóż było to złudne wrażenie.

Finał ten historii jest taki, że Astowa pewnego dnia dostała piękny opiep... taki naprawde solidny, było i szarpnięcie smyczą.
Nie powiem, że jej zachowanie od tego dnia się zmieniło, ale przełom nastąpił. Wystarczy teraz ja delikatnie szarpnąć i już znów mamy powrót mózgu na swoje miejsce.
Logicznym  jest to, że wciąż pożądane zachowania są nagradzane, co nie zmienia faktu, że teraz dopuszczam do swojej świadomości dosadniejsze pokazywanie tego co mi się nie podoba niż słowna korekta.

Podobne rozwiązanie zastosowałam jeszcze w dwóch sytucjach - wymuszanie mojego zainteresowania poprzez bezsensowne darcie paszczy oraz ciągnięcie na smyczy.

Na pewno fajniej jest stosować tylko pozytywne metody, ale zaczynam skłaniać się do wniosku, że czasami się tak nie da. Ważnym jest zachowanie we wszystkim umiaru. Nie zawsze  da sie wychować czworonoga tylko poprzez  świergotanie do niego i obsypując go nagrodami.
Ciekawym tematem jest tez to czy wydawanie psu komendy zirytowanym , podniesionym tonem głosu, po czym nagradzanie psa, jest czy nie jest pozytywnym szkoleniem. Przecież to nic innego jak wywieranie presji psychicznej.
Interesującym jest też widok zestresowanych, stłamszonych psów, szczególnie o delikatniejszej, wrażliwszej psychice, wychowywanych czysto pozytywnie. Czyżby sposób bycia opiekuna, miał tu znaczenie ?
W sumie nie zdziwiłabym się.
Bo tak na chłopski rozum, jeżeli przebojowy, wielki facet - perfekcjonista, w dodatku o gburowatym głosie  stanie się właścicielem delikatnego szelciaka, to w sumie nic fajneggo z tego wyjść nie może

Tak mnie naszło na takie mało sympatyczne rozważania po pobycie na psim wybiegu, gdzie i były obecne wychowywane bezstresowo goldenki i terroryzowane przez wlaścicieli pinczerko - ratlerki.



I dla rozluznienia atmosfery Fuksowaty i Astowa portretowo ;)





piątek, 17 czerwca 2011

O głodnych psach ;)

Czyli o moich ;)
Ile jedzenia bym im nie dała, to im ciągle było by mało. Gdybym zostawiła im wolną łapę w kwestii żywienia, to by pewnie w ciągu miesiąca doprowadziłyby się do stanu:
1) szurającego brzuchem o podłoże spaślaka - Fuks
2) ledwo zipiącej z przejedzenia kulki - Asta
Burki wiecznie są głodne i  ich misją życiową jest wymyślanie różnego rodzaju taktyk na zdobycie jedzenia ;)

Asta się nie krępuje i w żadne delikatne metody perswazji się nie bawi. Po prostu na beszczelnego bierze w paszcze wszystko co jest niepilnowane. I powiedziałabym, że kradzież jedzenia opanowała już do perfekcji.

Fuksowaty jest subtelniejszy w swoim działaniu.On bierze człowieka na litość. - robiąc słodkie, duże oczy


Ciężko w takiej sytuacji jest być twardym, a nie miękkim . 
Czasami czuję się normalnie jak jakaś sadystka glodząca psy. A kundle umiaru nie znają i zawsze w jakimś obcym towarzystwie zrobią scenkę - nic nie jadłem od miesiąca.

Co śmieszniejsze - zarówno F. jak i A miały w swoim  życiu etapy bycia niejadkami. 
No ale życie zmienne jest ;)

czwartek, 16 czerwca 2011

Frisbowo.


Asta we frisbee bardzo mi się podoba. Ma fajny aport, szybki i niezawodny. Zdarza jej się fajnie skakać do talerza odrywając od ziemi wszystkie cztery kończyny. Często ładnie ląduje. To czy widowiskowo skacze w głównej mierze zależy od tego jak jej rzucę. Zdaje mi sie, że duże znaczenie ma stopień jej zmęczenia, temperatura na dworze i ogólne samopoczucie psa.  Asta wprost przepięknie skacze do długich , prosto lecących rzutów. Preferuje, wtedy taki koci skok, i super przy tak latających dekielkach skacze. Co dziwne - to bardzo często nie podobają mi się w jej wykonaniu overy bo wydaję mi się, że dupka jej ciąży. 
Zdecydowanie fajniej wygląda we frisbee, kiedy przez dłuższy czas nie widzi dekielków. Wtedy jej miłość do dysków osiąga apogeum. 
No wlaśnie...... I tu pojawia się pewien problem. Gdy miłość jest na granicy szalęństwa to nic dobrego z tego wyjść nie może.  I w taki oto sposób mamy psa, który  w pierwszym etapie treningu cudnie wraca z frisbee, pięknie skacze i ... wspaniale dysków nie łapie. Mamy za to cudowy repertuar odbijania dekielków zębami i różnych innych dziwactw. Problem ten pojawił się  wraz z ogólnym nakręceniem Asty na frisbee. Wcześniej miałyśmy niemal 100 proc skuteczność w łapaniu talerzy. Wraz ze spadkiem fazy pod tytulem : łooo frisbee!!! skuteczość nam wraca. Za radą Pauli zmieniłam trochę nasz trening i jakieś tam efekty są. Jeszcze mizerne, ale światełko w tunelu jest. Z mojej strony dodam , że mam wrażenie, iż w dużym stopniu pomaga szarpanie się dyskiem na samym początku naszego frisbowania. Asta wtedy ma okazję wyżyć się na dysku. I chyba w ten sposób w jakimś tam stopniu rozładowuje nagromadzone w niej emocje. Liczę na to, że z czasem Astowa nauczy się korzystac z mózgu, mimo najarania.

Wiadomo, że fajne frisbee jest wtedy gdy człowiek dobrze rzuca te dekielki. Ze mną jest tak, że zdecydowanie robię postępy. Coraz lepiej mi te dyski latają gdy trenuję sama. Tylko, że gdy dołącze psa to już nie jest tak różowo i wygląda to tak jakbym wszystko to co wypracowała sama, zapomniała. Chyba mam dołek edukacyjny. Trudne to frisbee jest zdecydowanie ;)

I na zakończenie jeszcze dodam, że Fuksowatemu też zdarza sie pofrisbować! Ooo!