czwartek, 9 czerwca 2011

Dwa koła i psy

As i F. potrafią niekiedy wprawić mnie w zakłopotanie. Nic tak glupio nie wygląda jak ledwo zipiący czlowiek na rowerze ( czyt ja ) , a  przy jego boku biegnące dziarsko dwa psy ( w tym jeden o krótkich łapach),
 po których kompletnie nie widać zmęczenia. Trochę to żenujące. 
Na rowerze jezdzimy regularnie już przeszlo dwa miesiące, oczywiście wtedy kiedy nie ma afrykańskich upałów i tylko o koszmarnych godzinach porannych. 
Śmiesznie się obserwuje zachowanie moich psów przy takich wyprawach.
Fuksowaty, który zdecydowanie w tym duecie pełni rolę tego spokojniejszego i bardziej zrównoważonego, przy rowerze wpada w jakąś ekstaze i przez pierwszy etap drogi drze się niemiłosiernie. W ogóle to F, który w życiu codziennym grzecznie człapie przy nodze, przy rowerze zmienia się nie do poznania. Całą trase biegnie trzymając się z przodu i pod żadnym pozorem nie pozwala się wyprzedzić. 
Astowa, której cechą charakterystyczną jest pędzenie przez życie dzikim galopem, na rowerowych wyprawach grzecznie sobie truchta, nawet będąc bez smyczy!!! Podejrzewam, ze jest to konsekwencją wytrwałego nauczania młodej, iż będąc przy rowerze to pies nie ciagnie, nie szarpie i niczego nie wącha. Pies ma jedynie biec i  nic poza tym. Wyedukowała mi się suka perfekcyjnie. Jestem ciekawa kiedy wpadnie na to , ze czasami fajniej jest sobie pozwolić na odrobinę luzu i pędzic ile sił w łapach. Ale póki co dobrze jest, jak jest. 

Żałuję tylko tego, że moja kondycja pozostawia wiele do życzenia, więc nasza jazda przypomina bardzięj energiczny spacer i nie jest zbyt długa. W każdym razie na rajdy rowerowe się nie wybieramy ;p
Osobiście czerpie ogromną radość z takich wypraw, i  myślę, ze kundle też mają niezły fun.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz