niedziela, 11 września 2011

Dobry człowiek ze mnie ;)

Od wczorajszego  wieczoru mam pod klatką amanta, a raczej As ma. Kawaler jest mały, chudy, bury i tchórzliwy. On by bardzo chciał, ale boi sie mnie, Fuksia i w ogóle całego świata, nie zbliża się do nas nawet na 5 metrów. Wydaję mi się sympatyczny. Biedak pewnie zdaje sobie sprawę z tego, że nie odważy sie podejść, ale wytrwale czeka. Żal mi go potwornie. Wystawiłam mu nawet miskę z wodą, bo upał dziś mieliśmy i nie mogłam patrzeć na tego kajtka leżącego cały dzień na słońcu. Dobry serce mam ;) Jedzenia mu nie dałam, bo to by była lekka przesada, no i żyję nadzieją, że jak chłopak zgłodnieje to sobie pójdzie.
Astowa szwy ma już zdjęte, ale wciąż łapa nie wygląda rewelacyjnie, tzn ma jeszcze zdartą poduszkę. Dziewczyna mi jednak jakoś wybitnie nie kuleje, więc dziś wybraliśmy się na spokojny, ale za to uż dłuższy spacerek. Nawet pozwoliłam jej się chwilkę w jeziorze popluskać, czego pewnie robić nie powinnam bo po pierwsze ta łapa,  a po drugie cieczka, a moczenie kuperka w naszym przydomowym jeziorku jakieś mega higieniczne nie jest. Ale nie miałam serca jej z tej wody wywalać.
 Cieczkkująca zaskakuje mnie pozytywnie. Po pierwsze słucha sie tak samo jak zazwyczaj. Zadnych zmian w jej zachowaniu nie zauważyłam. Pracuje też cudownie. Po prostu uwielbiam tego psa.
Od jakiegoś czasu robie z kundlami elementy obi. A przynajmniej sie staram, żeby to jakoś wylądało. Obi nie jest naszym priorytetem i sposobem na życie, ale zaczyna podobać mi się ta zabawa. Szczeolnie z kontuzowanymi psami , bądz kiedy na dworze jest skwar niemiłosierny,
Fuksowaty zdecydowanie w tych naszych ćwiczeniach jest prymusem. Zawsze dokładny, pracuje z entuzjazmem i chęcią, za dużo nie kombinuje. Bardzo przyjemnie mi się z nim pracue. Z As już tak łłłatwo nie jest. Chęci dziewczyna ma, rozumek swój też i inteligencję borderową, a ja wiedzę i umiejętności mizerne. Młoda kombinuje okropnie. W dodatku w momencie dopracowania jakieos jednego elementu, sypie sie nam inny. W każdym badz razie wesoło jest.

sobota, 10 września 2011

Cieczkujące i niewybiegane pieski.

Cieczkujący piesek jest właściwie  tylko jeden. Fuksio nie cieczkuje z oczywistych powodów. Niewybieganie za to są pieski w ilościach dwóch. Asta koszmarnie rozcięła sobie łapę, więc wynikiem tego jest ograniczenie jej ruchu. My tzn. Fuksowaty i ja solidaryzujemy się z cierpiącym borderem i na dluższcze spacerki bez Asty nie chodzimy. Za to milo spędzamy czas na siedząc na dworze i obserwując poruszające sie na wietrze zdzbła trawki, listki, pomykające po niebie z zawrotną prędkością chmurki czyli kontemplujemy przyrodę - PASJONUJĄCE ;) Nic nie uszczęśliwia człowiekeka i psa jak aktywny spacer ;) Wynikiem biernego przyglądania się owej przyrodzie są zjedzone kapcie, porozwalane śmieci i inne w podobnym stylu ciekawe obrazki. Kto jest ich twórca nie wnikam. Stawiam, ze każdy z burków ma coś na sumieniu. 
Wracając do tematu cieczkującej Astowej, to suka przegina. Przed cieczką nasłuchałam się mądrości jak to suka sama sprząta po sobie. Otóż As jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Okropny z niej brudas. Z tym , ze tam gdzie lezy to zostawia cudowne, czerwone  plamki jestem w stanie zaakceptować. Uważam, ze jednak lekką przesadą jest konieczność prania psa parę razy dziennie, bo dziewczynka potrafi sobie łapki i ogon krwią wyświnić.